Recenzja filmu

Wojownik (2006)
Puri Jagannadh
Mahesh Babu

Brutalne pieśni

"Wojownik" to naprawdę dobre kino gangsterskie, z ciekawie zarysowanym głównym bohaterem. Wielkim atutem jest też i muzyka.
W skorumpowanym świecie prawdziwym bohaterem może być tylko drań. I kimś takim jest właśnie tytułowy "Wojownik". Gra go sam Książę Tollywood Mahesh Babu. Polakom nazwisko to może niewiele mówić, jednak warto się zapoznać akurat z tym jego filmem. Obraz zaskoczy co poniektórych widzów stosunkiem do bohaterów, scenami akcji i zadziwiająco dobrą muzyką. Film rozpoczyna się od niezwykle efektownej sceny walki, której spodziewać się można byłoby raczej w kinie akcji rodem z Hongkongu nie zaś w produkcji indyjskiej. Dynamiczne, widowiskowe sekwencje przywodzą na myśl najlepsze czasy kina klasy B. Zaraz potem rozlegają się dźwięki piosenki "Jagadame" i już wiadomo, że nie jest to pierwsza z brzegu produkcja. Owszem, wątek miłosny jest potraktowany bardzo standardowo, a i obowiązkowe sceny komediowe mogą zachodniego widza nieco irytować. Jednak wady te bledną przy ewidentnych zaletach. Przede wszystkim Puri Jagannath całkiem sprawnie zbudował fabułę. "Wojownik" to naprawdę dobre kino gangsterskie, z ciekawie zarysowanym głównym bohaterem. Na uwagę zwraca przede wszystkim odwaga twórców w ukazaniu Pandu. Jest to główny bohater, a zatem z definicji postać romantyczna, wokół której kręci się akcja ale i wątek miłosny. Jednak Pandu nie zachowuje się jak Romeo. Jest brutalny, bezwzględny i ma krew na rękach. Ani Jagannath w swoim scenariuszu ani Babu w grze nie zmiękczają go, nie usprawiedliwiają – a tak zachowaliby się twórcy amerykańscy. "Wojownik" to danie pełnokrwiste, nawet jeśli sceny akcji zdają się momentami naiwne. Twórcy nie poprzestali na samej konstrukcji głównego bohatera, lecz poszli znacznie dalej. W "Wojowniku" poruszane są tak kontrowersyjne tematy jak pigułki gwałtu, eskalacja przemocy w mediach oraz kobiece i męskie wyuzdanie seksualne. Do tego dochodzą dość odważne i jednoznaczne teksty piosenek. Wszystko to składa się na obraz pod każdym względem zaskakujący tych, którzy wiedzą cokolwiek o kodeksie moralnym funkcjonującym w tamtejszej kinematografii. Wielkim atutem filmu są też i piosenki. Praktycznie wszystkie to murowane przeboje, które zapewne i polskiemu widzowi przypadną do gustu. Warto przede wszystkim zwrócić uwagę na zmysłową "Dola Dola" czy mocno wyuzdaną "Ippatikinka", przy której twórcy wykazali się też sporym zmysłem choreograficznym. W sumie "Wojownik" okazał się nadspodziewanie dobrą rozrywką. Doceniono go zresztą także w Indiach, gdzie rok po premierze oryginału do kin trafiła wersja tamilska z Vijayem w roli głównej. Remake poszczycić się może dwiema lepszymi wersjami piosnek ("Nee Mutham Onru" i "Vasaantha Mullai Pozhle") jako całość jednak to "Wojownik" sprawia się lepiej. Dobra, miejscami dość brutalna, rozrywka dla wszystkich fanów kina z Indii.
1 10
Moja ocena:
8
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones